wtorek, 15 grudnia 2015

#Komunikacja- dobra zmiana?

(fot. PAP/Paweł Supernak)
Dobra zmiana- to był motyw przewodni kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości i najczęściej powtarzany zwrot obok "Damy radę". W tym wpisie nie będę się skupiał na merytorycznej ocenie politycznych działań PiS-u, ale na zmianie, która faktycznie nastąpiła, a której nie sposób nazwać dobrą. Mam na myśli komunikację.

PiS w kampanii zarówno Andrzeja Dudy jak i parlamentarnej był zawsze kilka długości przed rywalami. Kiedy Platforma Obywatelska była skupiona na pokazywaniu zagrożenia jakim będą rządy Kaczyńskiego i Macierewicza, PiS w tym czasie kreował własny przekaz. I był to przekaz dobry, pozytywny, trafiający w przystępny sposób nawet do odbiorców nie zainteresowanych na co dzień polityką. Widać było energię, pomysły i szczerą chęć zainteresowania ludzi programowymi propozycjami. Były infografiki, tematyczne konferencje prasowe, bezpośrednie spotkania z ludźmi, były wreszcie spoty, w których PiS potrafił błyskawicznie zareagować i skontrować ataki przeciwników. Tak wiem, że kampania się skończyła, ale moim zdaniem poważnym błędem jest odejście od komunikacji, która przyniosła partii Jarosława Kaczyńskiego podwójny sukces.

Dziś Prawo i Sprawiedliwość jest atakowane z każdej strony. Czy można się było tego spodziewać? Oczywiście. Nie uwierzę, że doświadczeni politycy planując poważne zmiany, o których wiadomo było, że wzbudzą kontrowersje prawne i polityczne nie zaplanowali komunikacji na kryzysowy czas. A jednak, tak to wygląda. W kampanii to politycy PiS-u byli w natarciu, dziś kiedy muszą odpowiadać na zarzuty politycznych konkurentów zepchnięci do defensywy popełniają coraz więcej błędów. Przykładem mogą być wypowiedzi marszałka Karczewskiego, który po stwierdzeniu, że bogaci skompromitują się sięgając po 500 złotych na dziecko mimo, że to była sztandarowa obietnica PiS-u dotycząca wszystkich "poprawił" wczoraj mówiąc w Radio Zet o demonstrantach z sobotniej manifestacji KOD-u "Jeżeli ktoś, idąc w marszu, w nieskrępowany sposób wyraża swoje opinie i mówi, że nie ma wolności, to sam sobie przeczy. To jest zaprzeczenie, to jest paranoja. W psychiatrii to się nazywa aberracja schizofrenii". Polityk tej klasy powinien wiedzieć, że o ile może podważać i recenzować poczynania polityków, to na takie słowa wobec ich elektoratu nie może sobie pozwalać. To elementarz. Gdy przeciwnicy PiS-u mówili o jego wyborcach "oszołomy" czy "mohery" zawsze wzbudzało to słuszne oburzenie.

screen: tvn24.pl

Kolejna rzecz, której nie potrafię zrozumieć to wystawienie do reprezentowania PiS-u w zapalnej sprawie Trybunału Konstytucyjnego Stanisława Piotrowicza i Marka Asta. Być może Piotrowicz zdaniem prezesa jest najwybitniejszym konstytucjonalistą w PiS, jednak jego sposób formułowania myśli przywodzi na myśl czasy słusznie minione, w których sam Piotrowicz był po niewłaściwej stronie barykady, i jak sam stwierdził u Bogdana Rymanowskiego wcale tego nie żałuje. Wystawienie go jako twarz zmian w TK tylko dało paliwo politycznym przeciwnikom, korzyści tego ruchu nie dostrzegam. Drugim błędem było powierzenie reprezentowania w TK stanowiska Sejmu w czasie rozprawy Markowi Astowi. Czy tak trudno było przewidzieć, że rozprawa będzie transmitowana, a jej fragmenty będą stanowić trzon wieczornych serwisów informacyjnych? Trzeba było polityka przebojowego, który swoją wiedzą uwiarygodni zmiany, które PiS przeprowadza. Stało się odwrotnie.

Mógłbym mnożyć błędy komunikacyjne, które PiS popełnia: cały zeszłotygodniowy kryzys dotyczący braku publikacji wyroku można było zminimalizować jedną konferencją prasową przed, a nie po fakcie- zamiast tego mieliśmy chaos i sprzeczne komunikaty; brak sensownego wytłumaczenia kto i dlaczego zdecydował się powierzyć prowadzenie PKP Bogusławowi Kowalskiemu, który po 2 dniach presji medialnej zrezygnował; w dzisiejszej "Rzeczpospolitej" nowy minister zdrowia Konstanty Radziwiłł odpowiadając na zarzut dotyczący nieprecyzyjnej obietnicy darmowych leków dla seniorów w rozczulający sposób tłumaczy, że obietnice wyborcze muszą być uproszczone. Każdy dzień niesie kolejne niefortunne wypowiedzi i nie widać żeby ktokolwiek zamierzał to przerwać.
Wszystko to trzeba zestawić ze sposobem w jaki polskie i zagraniczne media przedstawiają obecnie PiS. Wczorajszy materiał Karoliny Lewickiej w Wiadomościach jest tego doskonałym przykładem (tutaj jego opis w portalu wpolityce.pl). Politycy PiS zdają sobie sprawę z tego, że są w defensywie, ale ich reakcja nie jest właściwa. Obrażanie się i nerwowe reakcje to ostatnie co należy robić w tym momencie. Konieczne jest przejęcie inicjatywy i tłumaczenie ludziom swoich działań. Ja wiem, że twardy elektorat jest w stanie przełknąć wszystko i jeszcze znajdzie jakieś usprawiedliwienie jednak PiS musi mieć świadomość, że bez szerokiego poparcia społecznego i przy takiej prasie jak obecnie tryby w końcu się zatrą. Pojawi się coś co można nazwać syndromem oblężonej twierdzy, a w jaki sposób się to kończy doskonale pokazała kampania byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. PiS nie powinno odpuszczać walki o umiarkowany elektorat. Kampania pokazała, że PiS jest w stanie i potrafi działać dwutorowo- komunikat dla wiernego wyborcy wymagającego twardych zmian i łagodzący, tłumaczący te posunięcia komunikat dla masowego odbiorcy- spójny z pierwotnym przekazem na ile to możliwe i ułatwiający przełknięcie kontrowersji. Zamknięcie się tylko na tych, którzy PiS bezwarunkowo popierają nie będzie twardym sygnałem, że PiS jest mocny i nic go nie zatrzyma. Będzie komunikatem dla ludzi, którzy nie są żelaznym elektoratem, ale dali mu kredyt zaufania, i dla tych wszystkich obecnie bombardowani medialnymi komunikatami, którzy sami nie wiedzą co myśleć, że PiS właśnie ich odpuścił. Moim zdaniem jest o kogo walczyć.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz